Oaza – Zakopane 2012
Dzięki akcjom takim jak popularne „chodzenie po kolędzie” czy robienie i sprzedawanie palemek wielkanocnych, zebraliśmy potrzebne pieniądze i nasza Oaza prawie za darmo wybrała się wypoczywać do Zakopanego.
Wyjazd w dniach 8 – 10 czerwca był głównie rekreacyjny – uznaliśmy go za zasłużony odpoczynek po intensywnie spędzonym roku szkolnym – choć nie zabrakło też elementów, które rozwijały naszego ducha. (Księże Rafale, dziękujemy za niezwykle trafione kazania!) Pobyt w Tatrach miał również na celu jeszcze bardziej zintegrować naszą wspólnotę – wszak co może być ponad piękno przyrody dookoła i miłego towarzysza drogi obok?
Pierwszego dnia, w piątek, w obawie o pogodę, zmieniliśmy pierwotne plany i od razu wyruszyliśmy do Doliny Pięciu Stawów. Choć droga była niełatwa (i dowiedzieliśmy się, że do każdej praktycznie doliny idzie się pod górkę) widok Morskiego Oka, a później i pozostałych jezior, wart był trudów wędrówki. Wracaliśmy natomiast Doliną Sobotę spędziliśmy „wczasując się”: musieliśmy wypocząć po dniu poprzednim i zebrać siły na niedzielną wyprawę. Odwiedziliśmy w tym dniu Krupówki: próbowaliśmy oscypków, kupowaliśmy pamiątki i cieszyliśmy oko typowo góralską architekturą. W niedzielę rano, choć o 15 już wyjeżdżaliśmy, wyszliśmy jeszcze na krótką wycieczkę, by ponownie odetchnąć atmosferą pięknych polskich Tatr. Wyruszyliśmy do spektakularnej Jaskini Mroźnej, a później zahaczyliśmy jeszcze o Dolinę Małej Łąki, która „najładniej podobała się księdzu Rafałowi”. J W czasie drogi powrotnej wstąpiliśmy jeszcze do światowego centrum Ruchu Światło–Życie, Krościenka nad Dunajcem.
W czasie naszego pobytu w Zakopanem mieszkaliśmy u sióstr Urszulanek na Jaszczurówce. Niezwykle miło wspominamy zarówno ich gościnność, jak i wspaniałą kuchnię.
Jak to na górskich wycieczkach bywa, nie obyło się bez siniaków, obtarć, skaleczeń i bolących mięśni. Jednak nam, piechurom, nic nie jest straszne! W ruch szły plastry i bandaże i już po chwili wędrowaliśmy dalej.
Wyjazd był odświeżającym i pouczającym doświadczeniem, a i dał nam wszystkim chwile wytchnienia od codzienności. Z pewnością każdy wspomina go z mimowolnym uśmiechem na twarzy.
Bo był to czas, kiedy można było ponownie sobie przypomnieć patrząc na piękno gór, że świat jest zapierającym dech w piersiach stworzeniem Pana. Bo można było lepiej poznać ludzi, którzy tak jak i ja idą tą „właściwą”, choć bardzo często, niczym tatrzańskie szlaki, kamienistą drogą. Bo było wiele chwil, do których warto wracać. Bo w czasie wyjazdu doświadczyliśmy mnóstwa, widzialnych i niewidzialnych, łask. Bo byliśmy razem.
I za to chwała Panu.
Monika Ślanda